poniedziałek, 26 maja 2014

Ostatnia recenzja e.l.f. plus bohater odcinka- pan Bubel Niespotykany


Hej!
Zajęło mi trochę czasu by zabrać się za kolejne recenzje Eyes Lips Face. Kilka produktów rozczarowało mnie na tyle, że nie bardzo miałam nawet ochotę o nich pisać. Natłok pracy również odegrał tu swoją rolę, ponieważ nie miałam okazji dobrze przetestować poszczególnych kosmetyków. Udało mi się wreszcie nadrobić braki więc zaczynamy!

Eyelid Primer
Baza do powiek, Sheer
Dostępne kolory: 3
Gama: podstawowa
Pojemność: 5ml
Cena: 1€

Jak każdy wie, baza służy do podtrzymania makijażu. Powinna zapobiegać rolowaniu się cieni oraz niekiedy uwydatniać kolor nałożony na powiekę.
Tego produktu używałam z przyjemnością. Wybrałam odcień matowy by nie tworzyć pod makijażem błyszczących prześwitów.
Baza delikatnie wyrównuje koloryt powieki ale bez szaleństw ;)
Na moich mało widocznych przebarwieniach daje radę.
Faktycznie nieźle radzi sobie z matowieniem oraz przedłużeniem żywotności makeup'u.
Nie zauważyłam zbierania się cieni ani kredki w załamaniach (a zdarza mi się to często).
Minus za skład. Aplikując pod okiem przejechałam po uczuleniu i nieco swędziało- ten kosmetyk do najnaturalniejszych nie należy ale z drugiej strony niewiele jest baz bio;)
Pachnie trochę chemią- zapach mało intensywny, znika po użyciu.
Podsumowując
Jestem na tak, cena sugeruje średniawkę a produkt pozytywnie zaskakuje ;)


Custom Eyes Refill Pan+Custom Compact 
Pojedyncze cienie (wkłady), Ivory
Dostępnych kolorów: 18
Gama: podstawowa
Cena: 1€

Nie nie nie...
Po pierwsze: zdjęcia na stronie producenta przedstawiające barwę cieni są nieadekwatne do rzeczywistego stanu rzeczy. To co widzicie na fotce powyżej, w butiku pokazane było jako snieżnobiałe.
Po drugie, według osoby piszącej notki na eyeslipsface.fr, są to produkty świetnie napigmentowane o formule long-lasting.
Ekhm... Krycie- zero, pigmentacja- żadna, jedyne co widać to perła.
Tu sprawa ma się podobnie jak w przypadku "białej" kredki opisanej w poprzedniej recenzji. Ani tego cuda nie nałożę pod brew, ani w kąciki... Chyba że ktoś lubi się mocno świecić to wtedy na jasny cień lub kredkę.
Jeśli już jesteście w posiadaniu tej wspaniałości, spróbujcie aplikacji na mokro- może coś z tego będzie...
Wkłady sprzedawane są pojedynczo, by je godnie przechowywać musimy posiadać paletę magnetyczną lub takową zakupić za 1€.
Mieszczą się w niej 4 krążki oraz aplikator.
Większość kupujących nabywa od razu 4 sztuki by zapełnić puderniczkę- w ten sposób staje się posiadaczem 5 nieużytków oraz portfelem bez sensu uszczuplonym o 5€ ;)
Podsumowując
Z reguły, ze względu na ceny jestem pobłażliwa w ocenie tej marki, TEGO natomiast nie wzięłabym nawet za darmo- SZAJS!


Nail Polish
4 beachy Nail shades
Zestaw lakierów do paznokci, Beachy
Dostępnych zestawów: 2
Gama: podstawowa
Cena: 3€
Zestaw specjalny

Tu po prostu zabrakło mi słów. Nie z zachwytu bynajmniej.
Opakowanie bardzo ładne, sugeruje przyjemną aplikację szerokim pędzelkiem, letnie oraz świeże kolory w sam raz na plażę (niebieski na zdjęciu jest bardzo intensywny jednak w rzeczywistości to pastelowy chaber).
Pominę fakt, że (po raz kolejny) to co producent nam pokazuje w e-butiku różni się znacznie od przysłanego produktu.
Lakiery pełne drobinek- to jeszcze przeżyję ale niespodzianka jaka na nas czeka po otwarciu flakoników przerasta najśmielsze oczekiwania!
Po pierwsze na dzień dobry uderza nas zapach zupełnie nieprzypominający standardowych lakierów.
Po drugie każdy z nich ma inną konsystencję. Mażą się, smużą, nie pokrywają końcówek- nie da rady ich estetycznie nałożyć.
Nie kryją.
A teraz najlepsze: nie zasychają ;)
Nałożone cienką warstwą po godzinie od aplikacji nadal tworzą zadziory i rysy (i to jakie), nie ma co marzyć o dołożeniu choćby odrobiny w ramach ratowania wyglądu manicuru.
Ten zestaw to moje największe rozczarowanie marką.
Właśnie ten majstersztyk na spółkę z kredką rozświetlającą i cieniami odebrał mi jakąkolwiek ochotę na napisanie recenzji.
Podsumowując
Nie radzę...



Blush Studio
Róż do policzków, Tickled Pink
Dostępnych kolorów: 11
Gama: studio
Cena: 4€

Wreszcie coś, o czym napiszę z przyjemnością.
Kolekcja okrzyknięta odpowiednikiem różów Narsa.
Tickled Pink jako tańsza wersja Deep Throat? To prawdziwa gratka dla kosmetykomaniaczek ;)
Gotta Glow imituje (bardzo udanie) Albatrossa.
W linii studio znajduje się również Candid Coral- wypisz wymaluj Orgasm, który z kolei do złudzenia przypomina Reflex od Chanel- jak tu się nie zakochać?
Do konkretów!
Opakowanie- czarne, matowe z małym lusterkiem. Nie znajdziecie tam aplikatora ani pędzelka (one i tak z reguły do niczego się nie przydają).
Sam róż nie posiada zapachu.
Pigmentacja w sam raz- możemy stopniować efekt dokładając po trochu.
Nie robi plam, pięknie się rozciera.
Ma w sobie trochę nienachalnych drobinek, które w żadnym razie nie zrobią nam krzywdy.
Daje bardzo naturalny efekt.
Utrzymuje się przeciętnie, równomiernie znika z twarzy nie pozostawiając nieestetycznych placków.
Jedyne co jest mu niekiedy zarzucane to pudrowość- ja takowej nie widzę. Jeśli ktoś potrzebuje piorunującego efektu, zamiast trzeć niech wybierze intensywniejszy kolor ;)
Podsumowując
Poleciłabym go przyjaciółce przy czym cena 16 PLN (lub więcej) plus przesyłka może kogoś zniechęcić- zawsze łatwiej wybrać się do drogerii, pooglądać, pomacać i kupić coś sprawdzonego.
Dla osób mieszkających za granicami Polski jak najbardziej NAJS!


Brightening Eye Color
Poczwórne cienie, Silverlining&Drama
Dostępnych kombinacji kolorystycznych: 12
Gama: podstawowa
Cena: 1€

Pod aplikatorem znajduje się maleńkie lusterko- mało praktyczne ze względu na rozmiar- może się przydać do drobnych poprawek jeśli nie mamy ze sobą puderniczki (ekhm... Puderniczki ani lusterka ale cienie to i owszem).
Sprawa z kolorami ma się podobnie jak w przypadku cieni opisanych wyżej. Zdjęcia producenta przedstawiają nasycony kolorem produkt podczas gdy prawdziwa zawartość opakowania sprawia wrażenie nieco przygaszonej.
Pigmentacja trochę lepsza niż poprzednio ale bez rewelacji.
Nie polecam nakładania pędzelkiem bo uzyskamy jedynie efekt mgiełki, jeśli już to w ruch pójść powinny palce.
W zależności od paletki, niektóre cienie są mniej i bardziej pudrowe, często okropnie twarde. Część jest z drobinkami, część bez.
W przypadku Silverlining biały pigment jest matowy, reszta z brokatem. Drama w całości brokatowa.
Dobór barw sugeruje wykonanie pełnego makijażu oka przy użyciu pojedynczych zestawów natomiast próba blendowania kończy się na efekcie plamy bliżej nieokreślonego koloru.
Podsumowując
Nie najgorsza opcja dla oszczędnych dziewczyn, które zaczynają się malować i nie szaleją z makijażem.
Jako produkt dla nieco bardziej zaznajomionych z tematem wizażu- nie polecam.


All Over Color Stick
Rozświetlacz, Spotlight
Dostępnych kolorów: 6
Gama: podstawowa
Pojemność: 4g
Cena: 1€

Według producenta jest to świetny produkt, który posłuży nam jako rozświetlacz do oczu, policzków i ust (???)
Znów zdjęcia elfa nie zgadzają się z rzeczywistością- intensywne kolory okazują się być jasne a delikatne ciemniejsze.
Ja szczęśliwie nabyłam Spotlight- bez komplikacji w kwestii barwy.
Wielu osobom przeszkadza jego cytrusowy zapach- mnie on kojarzy się z pomarańczowym Plussszem.
Kolor kremowobiały, niezłe krycie. Tu narzuca się pytanie: jak nałożyć biały, kryjący sztyft na usta???
W wypadku Spotlight radzę podkreślać jedynie łuk kupidyna, natomiast Limonade Rose czy Persimmon powinien nadać się do aplikacji na wargi.
Co do konsystencji... Dość zbita,twarda- trzeba pomóc sobie palcem. Przestrzegam przed nakładaniem prosto z opakowania- delikatne muśnięcie sztyftem nie umożliwi roztarcia, przyciskając mocniej ryzykujesz przesadą. Aplikacja pędzlem mija się z celem.
Z życia wzięte
Kiedyś, na YouTube widziałam panią, która z lubością wcierała All Cover Color Stick w całą twarz, twierdząc, że wspaniale radzi sobie z jej licznymi przebarwieniami (muszę przyznać, że takowe miała imponujące a sztyft nieźle sobie poradził).
Postanowiłam więc nałożyć go pod oczy (w tej chwili mam bardzo jasną twarz). Efekt był naprawdę całkiem przyjemny. Pani zachwycała się nad trwałością wykonanego przez siebie kamuflażu toteż zaryzykowałam i udałam się na parę godzin do pracy bez uprzedniego przyprószenia efektu pudrem. Gdy po 2 godzinach zobaczyłam się w lustrze oniemiałam z wrażenia. Po kryciu nie było śladu a moje dolne powieki świeciły niczym w noc sylwestrową. Ilość drobin bijących blaskiem nie do opisania powalała. Zmyłam natychmiast cały brokat z twarzy i pospieszyłam na stronę producenta. Okazało się, że 2 zupełnie różne produkty posiadają tę samą nazwę oraz formę a pani z YouTube obsmarowywała się korektorem.
Taka sytuacja.
Morał: zanim posłuchasz bezmyślnie pani z YT sprawdź czy nie robisz głupoty, przeczytaj dokładnie opis kosmetyku i wypróbuj go zanim wyjdziesz w nim na ulicę ;)
Morał II: ostrożnie z tym cudem- będziesz świecić jak choinka!
Podsumowując
Mieszane uczucia...


Tym o to pozytywnym akcentem zamykam na tę chwilę sagę o Eyes Lips Face. Zajrzę do nich pewnie jeszcze w poszukiwaniu sprawdzonych produktów oraz rzeczy, których do tej pory nie udało mi się dorwać ale z pewnością przyszłe zakupy poprzedzę poszukiwaniami opinii na blogach. Szczęściary, nie popełnicie moich wpadek zakupowych ;)
Jeśli jesteście ciekawe któregoś z nieopisanych tu kosmetyków koniecznie dajcie znać- postaram się udzielić wam odpowiedzi ;)
Buziaki!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Thank you so much for your comment!
I hope I'll see you soon!
xo xo!

Merci pour tous les commentaires,
A bientôt!
bisous bisous!

Dziękuję za każdy komentarz,
Do zobaczenia wkrótce!
Buziaki!