sobota, 7 czerwca 2014

Dzień niespodzianek z Yves Rocher (atak os, masakra w pudełku i reklamacja)



***
Pani listonosz dostarczyła mi dziś jedną z wielu wyczekiwanych paczek- zamówienie od Yves Rocher.
Nie było mnie w domu więc postanowiła zostawić pudełko w ogrodzie. Odchyliła furtkę i... Została boleśnie pokąsana przez osy!
Podczas godzinnej przerwy w pracy zapragnęłam zajrzeć do domu by sprawdzić czy moje skarby już do mnie dotarły- nagle zza ogrodzenia wypadł sąsiad krzycząc:
- Panienka uważa!!!
Zdążyłam odwrócić głowę w jego kierunku i poczułam pieczenie na ramieniu. Kilka rozwścieczonych os rzuciło się w moim kierunku. Przerażona, piszcząc i machając rękoma popędziłam do garażu :) Czekałam tam dobre 15 minut, bojąc się otworzyć drzwi. Gdy wreszcie doszłam do wniosku, że szkoda mi mojej przerwy, złapałam za spray owadobójczy i zakradłam się na tyły domu. Wokół furtki roiło się od żółtoczarnych potworów. Zarzuciłam na twarz bluzę i ruszyłam pędem przed siebie pryskając produktem na ślepo dookoła. Po kilku rundkach udało mi się przerzedzić armię nieprzyjaciół. Rozejrzałam się w poszukiwaniu gniazda- te okropieństwa zbudowały sobie domek w zamku!
Zakleiłam dokładnie produktem czeluści wspomnianego zamku w nadziei, że wściekłe bestie nie wrócą.
Uff... Udało się ;)



***

Po zjedzeniu szybkiego lunchu zabrałam się za rozpakowywanie moich wspaniałości.
Przebierałam nogami, nie mogąc doczekać się kiedy sobie wszystkiego podotykam, powącham, pobazgrzę po rękach i paznokciach.
Gdy udało mi się porozrywać karton, w nos uderzył mnie zapach lakieru do paznokci!
Przyjrzałam się bliżej zawartości- wszystko zalane było srebrną mazią! Na dnie leżała strzaskana buteleczka, zupełnie opróżniona. 
Pospiesznie zaczęłam przeglądać wszystkie produkty- prawie każde opakowanie uklejone, brudne, temperówka pęknięta, faktura nieczytelna!
Myślałam, że się wscieknę!
Na szczęście liczne buteleczki z perfumami nie ucierpiały, krem wyszedł z tej sytuacji bez uszczerbku, pozostałe lakiery w porządku (tyle, że upaskudzone).
No to pięknie...



***

Zostało mi pięć minut do wyjścia. Wściekła na stan przesyłki postanowiłam, że nie będę czekała do jutra z reklamacją- dzwonię do YR natychmiast! 
Telefon odebrała przemiła pani- powitała mnie z uśmiechem (tak, tak, uśmiech słyszy się przez telefon).
Wytłumaczyłam zwięźle w czym problem. Zanim zdążyłam zapytać o procedurę usłyszałam krótkie pytanie: 
- Pani numer klienta?
Podałam. Pani upewniła się co do mojego adresu i zawartości paczki po czym stwierdziła:
- Bardzo nam przykro, że tak się stało. Zupełnie nie rozumiem jak do tego doszło, bardzo dbamy o odpowiednie zapakowanie zamówienia oraz jego dostarczenie.
Szybka myśl zaświtała mi w głowie: "Aha... Ciekawie się zapowiada. Pewnie będę płacić za odesłanie i czekać na kosmetyki, które potrzebne mi są na już!"
Po chwili konsultantka dodała:
- Proszę nie odsyłać pudełka, wyślemy pani drugie, identyczne. Dołożymy wszelkich starań by taka sytuacja się nie powtórzyła.
Hohoho... To się nazywa fachowa obsługa klienta ;)



***

Po paru godzinach przeszło mi przez myśl, że może wtopa z przesyłką nie wyniknęła z niewłaściwego sposobu zapakowania lub transportu... Tak sobie dywaguję... A jeśli to pani listonosz przerażona watahą os upuściła paczkę..? 
Swoją drogą to ciekawe, że producent wierzy klientowi na słowo. Przecież każdy kto zna procedurę mógłby zgłosić nieistniejący problem i skorzystać z darmowej, drugiej partii kosmetyków.
Ciekawa też jestem jak potoczyłaby się sytuacja w Polsce- czy równie szybko i bezproblemowo?

Pozwólcie, że w tym poście nie podzielę się z wami zawartością przesyłki. Zrobię to gdy dotrą do mnie nowe, czyste produkty ;)

Dajcie znać czy przydarzyło wam się kiedyś coś podobnego i jak poradziliście sobie z reklamacją :)
Mnie szczerze mówiąc, tak przyjaźnie potraktowano po raz pierwszy!

Bisous!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Thank you so much for your comment!
I hope I'll see you soon!
xo xo!

Merci pour tous les commentaires,
A bientôt!
bisous bisous!

Dziękuję za każdy komentarz,
Do zobaczenia wkrótce!
Buziaki!